Przejdź do treści
Przejdź do stopki

A jednak deficyt w górę

Treść

Do niedawna rząd zaklinał się, że nie będzie wzorem zachodnich sąsiadów walczył z kryzysem przez podwyższenie deficytu budżetowego - tymczasem wczoraj zapowiedział podwyższenie planowanego deficytu o całe 9 mld złotych. Ideologiczne założenia ustąpiły pod naporem realnej gospodarki.

Wzrost PKB na poziomie 0,2 proc. zamiast zakładanych 3,7 proc., deficyt budżetowy 27 mld zł zamiast 18 mld zł wpisanych do ustawy - to podstawowe wskaźniki, według których rząd zamierza znowelizować ustawę budżetową na bieżący rok - poinformował minister finansów Jan Vincent-Rostowski, określając te założenia jako "konserwatywne". Nowelizacja jest konieczna, ponieważ obecna wersja budżetu nacechowana jest nadmiernym optymizmem.
- Rządowi brakuje 37 mld zł, aby dopiąć tegoroczny budżet - przyznał wczoraj po raz pierwszy szef resortu finansów.
Sprawdziła się tym samym ostrzegawcza prognoza z grudnia ubiegłego roku opublikowana przez "Nasz Dziennik", mówiąca o tym, iż wskutek braku antykryzysowych działań rządu w tym roku pojawi się blisko 40-miliardowa dziura budżetowa. Jej autorem był dr Cezary Mech, doradca prezesa NBP. W ostatnich tygodniach podobne przewidywania przedstawiła również na łamach prasy była minister finansów prof. Zyta Gilowska.
Skąd rząd zamierza ściągnąć pieniądze na zasypanie dziury w finansach państwa?
- Oszczędności, które wprowadziliśmy jeszcze w styczniu, opiewają na 19,7 mld zł, co stanowi ponad połowę poszukiwanej kwoty - powiedział Rostowski. Przypomnijmy, że chodzi o poczynione przez rząd pozaustawowe cięcia w wydatkach budżetowych, m.in. ograniczenia zamówień publicznych. Rządowi chodziło o to, aby zbilansować budżet, ale wielu ekonomistów ostrzegało wówczas, że oszczędności te będą dodatkowo schładzały polską gospodarkę, która i bez tego z wolna pogrąża się w kryzysie, a spowolnienie przełoży się następnie na spadek dochodów budżetu z podatków - powiększając pozaplanowy deficyt do około 40 mld złotych. Fakt, że rząd musi w połowie roku nowelizować budżet, świadczy o tym, że to nie Tusk, lecz jego krytycy mieli rację.
- Polska wpadła w spiralę schładzania - tak tłumaczy zjawisko zachodzące w polskich finansach dr Cezary Mech.
Dalszą część dziury budżetowej rząd Tuska zamierza zatkać przez podwyższenie zaplanowanego w budżecie deficytu o 9 mld złotych. Już sam fakt, że podjęto decyzję o zwiększeniu deficytu o tak znaczną kwotę, świadczy o powadze sytuacji - wszak jeszcze miesiąc temu premier i jego ministrowie zaklinali się, iż byłaby to "ostateczność". Oznacza to, że nie powiódł się rządowy plan "walki z kryzysem przez schładzanie gospodarki" i planowany deficyt tak czy owak trzeba będzie naruszyć. Dotychczas rząd działał w tej sprawie odwrotnie niż reszta świata: w dobie kryzysu wszystkie rządy liczących się krajów, takich jak: Stany Zjednoczone, Francja, Wielka Brytania, Niemcy, Chiny, od początku starają się za wszelką cenę ratować krajowe gospodarki, nawet kosztem zwiększania deficytów budżetowych.
Na zatykanie dziury w finansach rząd chce też przeznaczyć dochody z dywidend wypłacanych przez spółki z udziałem Skarbu Państwa. Rząd sięga spółkom głęboko do kieszeni, głosując naraz na walnych zgromadzeniach za wypłatą na rzecz akcjonariuszy niemal całych zysków.
- Spodziewamy się uzyskać z dywidend około 5,3 mld zł - poinformował minister Rostowski. Tymczasem finansiści wskazują, że wyprowadzanie przez Skarb Państwa zysków z przedsiębiorstw w dobie największego kryzysu finansowego od lat 30. ubiegłego wieku może doprowadzić je do bankructwa lub spowodować utratę przez Skarb Państwa kontroli nad tymi podmiotami.
Minister finansów przyznał, że zabiegi te nadal są niewystarczające, by zasypać dziurę budżetową.
- Szukamy dodatkowych oszczędności w resortach na kwotę 3 mld zł - powiedział. Będą więc dalsze cięcia wydatków. Jakie? Na razie nie wiadomo.
W tym roku nie będzie podwyżki podatków - zapowiedział Rostowski, zastrzegając, że nie wyklucza podwyżek w przyszłym roku.
- W sytuacji, gdy mamy do czynienia z poważnym kryzysem, będziemy musieli w 2010 i 2011 roku nakreślić ścieżkę naprawy finansów publicznych - przyznał Rostowski. Mają się na nią składać oszczędności po stronie wydatków budżetu, a możliwe, że także zwiększenie podatków.
- Będziemy o tym decydowali pod koniec sierpnia i we wrześniu podczas prac nad budżetem na 2010 roku - zapowiedział Jan Vincent-Rostowski.
Małgorzata Goss
"Nasz Dziennik" 2009-06-24

Autor: wa