Przejdź do treści
Przejdź do stopki

23 ofiary komunistów

Treść

Do prof. Krzysztofa Szwagrzyka zgłosiły się już trzy rodziny, których bliscy spoczywają we współczesnych grobach na terenie pola więziennego. Deklarują, że dadzą zezwolenie na pracę pod tymi pomnikami (FOT. R. SOBKOWICZ)
Ekipa ekshumacyjna opuściła już teren cmentarza przy ul. Wałbrzyskiej na warszawskim Służewie. Ale prace na pewno będą tu wznowione, choć nie wiadomo jeszcze kiedy

Na cmentarzu nie ma już śladów po odkrytych wcześniej jamach grobowych. Teraz trwają już ostatnie prace porządkowe, układane są płytki chodnikowe. Wolontariusze grabią i zamiatają cały teren. – Chciałam zrobić coś dobrego i ważnego, dlatego tu przyszłam. Interesuję się historią Żołnierzy Wyklętych, praca tutaj to kontynuacja tych zainteresowań. Jeśli będzie drugi etap prac i znajdę czas, to oczywiście również zgłoszę się tutaj do pomocy – mówi „Naszemu Dziennikowi” pani Barbara, którą spotykamy przy zasypywaniu ziemią szczelin między kładzionymi płytkami. – Kończymy prace, jak widać, mamy w tej chwili okres porządkowania całego terenu, który jest duży. W ciągu najbliższych dwóch dni chcemy go przywrócić do tego stanu, który był wcześniej, aby właściciele współczesnych nagrobków mogli spokojnie dochodzić już do miejsc, które pielęgnują – zaznacza prof. Krzysztof Szwagrzyk, pełnomocnik prezesa IPN ds. poszukiwań miejsc pochówku ofiar terroru komunistycznego.

Pole więzienne

Najważniejszym efektem prac ekipy profesora jest potwierdzenie, że badane przez nich miejsce jest polem pochówków więziennych z lat 40. XX wieku. – Udało się określić w dużej części jego obszar, odnaleźliśmy szczątki 23 ludzi, które znajdowały się pod chodnikiem i pod bocznymi alejkami. W większości jednak nie mogliśmy tych szczątków podjąć, bo pewne części np. tułowia znajdowały się pod współczesnymi nagrobkami – mówi prof. Szwagrzyk. W sumie podjęto z jam grobowych jedynie cztery kompletne szkielety, które udało się rozłożyć na stole oględzinowym w porządku anatomicznym i zbadać. Pozostałe były badane w ziemi. – Nie udało się otworzyć jam, szczątki gdzieś wchodziły w profile wykopów pod groby, co powodowało, że nie mogliśmy ich wydobyć. Stąd prowadziliśmy oględziny in situ [łac. na miejscu] – zaznacza dr Łukasz Szleszkowski z Zakładu Medycyny Sądowej Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu.

Medyk stwierdza, że na szczątkach nie stwierdzono zmian urazowych, które mogły prowadzić do zgonu, jak typowe postrzały głowy, które spotykaliśmy na Łączce. – W przypadku tych czterech szczątków, które badaliśmy na stołach, dwa z nich miały stany po przebytych złamaniach kości udowych, dwa inne wygojone urazy złamania kości nosa z przemieszczeniem, doznane na pewien czas przed śmiercią – mówi Szleszkowski.

Kiedy drugi etap?

Profesor Krzysztof Szwagrzyk zaznacza, że jest zadowolony z badań, chociaż przebiegały one w bardzo trudnych warunkach. – Nie była to dla nas sytuacja szczególnie komfortowa. Wolelibyśmy, żeby ten obszar był jedną wielką łąką, żebyśmy mogli przeprowadzić działania szerokopłaszczyznowe. Z punktu widzenia naukowego i przyjętych celów jestem jednak zadowolony. Wydaje mi się, że w tych nieprawdopodobnie trudnych warunkach, chociażby ze względu na niezwykłą szczupłość miejsca, wykonaliśmy zadanie, które przyjęliśmy, przyjeżdżając tutaj – mówi historyk. Jak zapewnia, jego ekipa będzie tu kontynuować swoje prace, choć nie wiadomo jeszcze, kiedy to nastąpi.

Pociesza fakt, że do prof. Szwagrzyka zgłosiły się już trzy rodziny, których bliscy spoczywają we współczesnych grobach na terenie pola więziennego, i zadeklarowały, że dadzą zezwolenie na pracę pod tymi nagrobkami. – Przyszły same, to warte podkreślenia. Ci ludzie powiedzieli, że gdybyśmy chcieli tutaj prowadzić w przyszłości działania ekshumacyjne, wyrażą natychmiast zgodę na to, żebyśmy pracowali pod ich nagrobkami, oczywiście przywracając je potem do poprzedniego stanu – mówi Krzysztof Szwagrzyk. – To dla nas bardzo ważne. Myślę przede wszystkim o pięknej postawie tych ludzi, którzy nie myślą wyłącznie w kategorii własnego, rodzinnego czy osobistego interesu, tylko mają świadomość tego, że jest to sprawa znacznie szersza i dotycząca nas wszystkich – dodaje historyk.

Profesor przypomina, że na Wałbrzyskiej leżą Żołnierze Niezłomni, ludzie zamordowani w latach 40. na Mokotowie i w innych miejscach. – Chciałbym, korzystając z tej możliwości, podziękować za taką postawę. Także księdzu proboszczowi, zarządowi cmentarza i wszystkim mieszkańcom, którzy tutaj każdego dnia przychodzili z własnoręcznie pieczonym ciastem, wodą, słodyczami. To są takie piękne gesty, świadczące o tym, że dla bardzo wielu ludzi tego typu działania mają sens, są potrzebne, a oni starają się w jakiś sposób w tych naszych działaniach nam pomóc – podkreśla nasz rozmówca.

Szef ekipy nie ukrywa, że chciałby w przyszłości przebadać teren Doliny Służewieckiej, gdyż tam również mogą spoczywać więźniowie. – To są miejsca, które powinny być przebadane, ale realia są takie, a nie inne. Znajduje się tam gruba warstwa betonu, potem podsypki i różnego rodzaju gruz na przestrzeni wielu metrów. Są relacje, które mówią, że tam grzebano różne ofiary, tyle tylko, że nikt nie jest w stanie nam potwierdzić, że to są ofiary komunizmu – tłumaczy profesor. Krzysztof Szwagrzyk zaznacza, że chce, by w tym roku rozpoczęto poszukiwania grobu Danuty Siedzikówny „Inki”.

Piotr Czartoryski-Sziler
Nasz Dziennik, 11 lipca 2014

Autor: mj