Przejdź do treści
Przejdź do stopki

225. rocznica odsieczy wiedeńskiej

Treść

325 lata temu, 12 września 1683 roku, na przedpolach Wiednia została stoczona bitwa pomiędzy połączonymi siłami polsko-niemiecko-austryjackimi pod dowództwem Króla Polski Jana III Sobieskiego, a wielką armią turecką pod wodzą Wielkiego Wezyra Kara Mustafy. Bitwa ta zakończyła się klęską armii tureckiej, która przestała być zagrożeniem dla Europy. Tego samego dnia Król Jan III Sobieski napisał w nocy dwa listy: jeden do Papieża Innocentego XI zaczynający się słowami: "Przybyłem, zobaczyłem i Bóg zwyciężył", drugi zaś do swojej ukochanej żony, Królowej Marysieńki: "Bóg i Pan nasz na wieki błogosławiony, dał zwycięstwo i siłę naszemu narodowi, o jakiej wieki przeszłe nigdy nie słyszały". W kwietniu 1683 roku Król Polski Jan III Sobieski oraz Cesarz Austrii Leopold I zawarli traktat wzajemnej pomocy w obliczu rosnącej w siłę Turcji - był to wyraźny sygnał dla obu krajów, iż szykuje się ona do wyprawy na chrześcijańską Europę. Układ polsko-austriacki przewidywał wzajemną pomoc wojskową w razie zagrożenia któregoś z krajów. Wkrótce okazało się, że przewidywania obu władców były słuszne, bowiem w niedługim czasie wielka armia turecka uderzyła na Austrię. Ponad 100-tysięczna armia pod wodzą Wezyra Kara Mustafy 10 lipca stanęła pod murami Wiednia - stolicy Cesarstwa Austriackiego; rozpoczęło się kilkumiesięczne oblężenie, któremu przeciwstawiła się 18-tysięczna załoga Wiednia, odpierajacego ataki Turków pod dowództwem hrabiego Starhemberga. Po dwóch miesiącach nieustannych walk oblężniczych, liczebność broniących się spadła do 5-6 tysięcy, obrońcom zaczęło brakować już prochu, pojawił się głód, sytuacja stała się poważna. W tym samym czasie Król Jan III Sobieski rozpoczął werbunek żołnierzy, aby ruszyć na odsiecz oblężonym w Wiedniu. Pod koniec lipca na wezwanie Króla stawiło się ok. 26-28 tys. wojsk koronnych: dragoni, piechota, artyleria oraz kilkadziesiąt pułków jazdy, a także sławna już w całej Europie z waleczności i skuteczności - husaria. Wciąż brakowało wojsk litewskich, jednakże Jan III Sobieski postanowił nie czekać, wiedział bowiem, iż obrońcy mogą nie utrzymać się i Wiedeń może paść. Toteż 29 lipca wyruszył z Krakowa na czele wojsk ku Wiedniu. Trasa przemarszu wojsk polskich prowadziła przez Śląsk i Morawy, dodatkowo ubezpieczana od strony Słowacji przez hetmana polnego Sieniawskiego. 30 sierpnia obie kolumny wojsk połączyły się, a 3 września spotkały się pod Tulln nad Dunajem, ok. 40 km od Wiednia, z resztą sprzymierzonych, tj. wojskami austriackimi i niemieckimi. Tego samego dnia rozpoczęto naradę, podczas której zostały zaprezentowane dwie koncepcje działań mających na celu rozbicie przeciwnika. I koncepcja była typowa dla zachodniej sztuki walki, tj. plan zakładał odciążenie obrońców poprzez ściągnięcie na siebie sił tureckich i następnie przebicie się oddziałów do oblężonych w celu zasilenia broniącej się załogi. II koncepcja - Króla Jana III Sobieskiego - miała na celu całkowite rozbicie nieprzyjaciela w głównej bitwie. Był to plan śmiały i godny wielkiego stratega, a takim był niewątpliwie Sobieski. Po długiej naradzie i początkowym sprzeciwie przyjęto jednak propozycję Króla Polskiego, on sam też objął dowództwo nad zjednoczonymi siłami. 6 września ruszono w dalszą drogę na odsiecz ku Wiedniu, przeprawiając się przez Dunaj. 8 września dokonano podziału wojsk, część z nich, tj. sprzymierzone wojska armii austriacko-niemieckiej, pomaszerowała wzdłuż Dunaju z zadaniem nacierania na pozycje tureckie, co miało sprawić, iż armia turecka zostanie spychana w kierunku oblężonego miasta. W tym czasie wojska koronne z Janem III Sobieskim na czele, korzystając z odwrócenia uwagi nieprzyjaciela, przeszły całością wojsk najtrudniejszą drogą pod wzgórza wiedeńskie. 11 września osiągnięto wyznaczone pozycje. 12 września 1683 roku o godz. 6.00 rano rozpoczęła się bitwa, do której ruszyło ponad 35 tys. piechoty i ok. 30 tys. jazdy wojsk sprzymierzonych. Naprzeciw nim stała wielka armia turecka, wspierana wojskami sojuszników w sile 100-tysięcy. Od samego początku bitwa przybrała charakter zaciekłej walki. W godzinach przedpołudniowych wojskom austriacko-niemieckim po zaciętych bojach udało się opanować Nussberg oraz odeprzeć kontratak przeprowadzony przez oddziały tureckie. W godzinach popołudniowych natomiast dotarto w okolice Sieveringu. Wojskom polskim udało się przedrzeć na wzgórza Grunberg i Michaelerberg, z których Sobieski mógł oglądać widok doliny rzeki Wiedeńki, w której to były rozłożone, niczym na dłoni, oddziały tureckie. Korzystając z warunków naturalnych, tj. ciemnego tła lasu jak i słońca, świecącego Turkom w oczy [dzięki temu oddziały Polaków były słabo widoczne], rozpoczął on formułowanie szyków husarii do szarży na pozycje Turków. Po godzinie 16.00 rozpoczęto atak wzdłuż Dunaju, natomiast Król Jan III Sobieski, ukończywszy formułowanie szyku, dał rozkaz buławą do rozpoczęcia szarży przez jazdę polską i sprzymierzonych, stając na ich czele. Oddziały jazdy sprzymierzonych przetoczyły się niczym burza przez cały teren walk, począwszy od linii lasu, aż do rzeczkę, zmiatając wszystkie oddziały tureckie, jakie stanęły im na drodze. Zdecydowaną rolę odegrała tu polska husaria, której siła uderzeniowa była miażdżąca i na widok której wojska tureckie ogarnęła panika, przez co rzuciły się one do bezwładnej ucieczki nie dbając o ubezpieczenie. Turcy porzucili cały sprzęt wojskowy, bitwa była wygrana, obóz Wezyra zdobyty, a Wiedeń ocalony. W bitwie tej niewątpliwie potęga wojsk tureckich została złamana, głównie dzięki śmiałemu planowi polskiego króla Jana III Sobieskiego oraz wojskom polskim [a szczególnie husarii] zaprawionym w walkach z Turkami. Dzięki ofiarności polskiego żołnierza ekspansja wielkiej armii tureckiej na chrześcijańską Europę została zahamowana. Jednakże po tej bitwie cesarz Leopold I próbował sobie przypisać zasługi zwycięstwa. Ponad 100 lat później ta sama Austria, którą uratował polski król Jan III Sobieski odwdzięczyła się haniebnie Polsce, będąc jednym z trzech jej zaborców, poprzez dokonanie rozbiorów Polski. Ta sama Europa, która zawdzięczała polskiemu orężowi wolność, nie zrobiła nic, aby przeszkodzić rozbiorom. Jak na ironię losu, jedynym państwem, oprócz Watykanu, który nie uznał nigdy rozbioru Polski, była ta sama Turcja. Każdego roku, przez ponad 100 lat naszej niewoli, w kraju tym podczas spotkania władcy z posłami, odpowiadano "wysłannik tego kraju jeszcze nie przybył".

Autor: Witold Adamski